Obserwatorzy

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział VIII


          Wzięłam go do ręki i przyglądałam się mu, jakbym nigdy nie widziała noża. W pewnym momencie naszła mnie myśl, aby przejechać ostrzem w okolicy nadgarstka. Nie dostrzegałam sensu życia. Zakochałam się w nauczycielu, który odwzajemnia moje uczucia, ale wiem, iż nie możemy być razem. Dlatego wykonałam tą czynność. Byłam jak w transie. Nie sprawiła mi ona bólu, tylko przynosiła ukojenie. Wszystkie problemy były nierealne. Spokój, pozorne szczęście- w tamtym momencie było mi to bardzo potrzebne. Widziałam krew, która spływała na podłogę w kuchni. Gdy chciałam jeszcze raz się okaleczyć, dotarło do mnie, co ja robię. Szybko odłożyłam nóż i sięgnęłam po apteczkę, by oczyścić i zabandażować ranę. Zajęło mi to chwilę, ale ból jaki towarzyszył, był nie do zniesienia. Żeby moja mama rano nie zobaczyła zakrwawionego noża, umyłam go i położyłam w miejscu, gdzie go znalazłam. Zmyłam również plamę krwi z podłogi. Byłam bardzo wyczerpana. Zegar wiszący w salonie wskazywał godzinę 3:30. Postanowiłam iść spać, ponieważ miałam na 8:00 do szkoły. Gdy dotarłam do swojego pokoju, szybko zasnęłam.                                                                                           
           Obudziłam się parę minut przed siódmą. Zdziwił mnie fakt, iż byłam wyspana. Moja ręka bardzo mnie bolała i ciężko było mi ją poruszać. Z trudem wykonałam poranną toaletę. Następnie ubrałam się, wybierając tunikę w czerwono- czarne paski na długi rękaw, aby zasłonić dzieło wykonane w nocy i czarne rurki. Wzięłam swój plecak. Zeszłam na śniadanie. Mojej mamy nie było, więc śniadanie musiałam zrobić sobie sama. Nie miałam apetytu, wobec tego zjadłam mały jogurt. Po paru chwilach byłam w drodze do szkoły.

~~Dzisiaj biologia. Co ja zrobię? Dobrze, że jest na siódmej godzinie lekcyjnej. Może pójdę do pielęgniarki i wymyślę jakieś dolegliwości. Anna! Tak nie można. Przecież nie uniknę spotkania z nim. Dam radę. Jestem silna!~~

Byłam już pod szkołą. Spotkałam Anię. Porozmawiałyśmy chwilę. Spytałam ją, czy mogłaby mi dać swoje notatki z lekcji, na których mnie nie było. Zgodziła się. Umówiłyśmy się, że podrzuci mi je do mojego domu po szkole. Zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie weszli do pracowni chemicznej. Uwielbiałam ten przedmiot. Doświadczenia, obliczenia, właściwości i zastosowania różnych substancji. Mogłam słuchać o tym godzinami. Pozostałe lekcje i przerwy minęły w miłej atmosferze. Rozmawiałam z kolegami i koleżankami z klasy. Wydawali się w porządku. Zapomniałam nawet, iż za nie długo lekcja z Adamem. Dotarło to do mnie, gdy zadzwonił dzwonek na tą lekcję. Weszliśmy do sali. Zimny pot oblał moje ciało. Byłam blada. Zauważyła to Ewelina, która siedziała w sąsiednim rzędzie.
  • Anka, wszystko w porządku? Bardzo źle wyglądasz- powiedziała zmartwiona.
  • Nie, ze mną wszystko dobrze- starałam się odpowiedzieć normalnie, ponieważ cała drżałam. Obawiałam się, iż to zauważy .
  • Na pewno?- drążyła dalej temat.
  • Tak.- odpowiedziałam, ciesząc się, że łyknęła.
W tym momencie do pracowni wszedł nauczyciel. Zauważyłam, iż od razu swój wzrok skierował w moją stronę. Szybko spuściłam wzrok i zaczęłam przeglądać podręcznik. Choć temat omawiany przez nauczyciela był ciekawy, nie mogłam w ogóle się skupić. Ciągle czułam na sobie jego spojrzenie. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi i zaczęłam rysować w zeszycie, co nigdy mi się nie zdarzało. Na szczęście dzwonek zadzwonił i szybko się spakowałam i skierowałam się ku wyjściu, żeby nie zdążył mnie zawołać. 
~~Udało się.- pomyślałam.
Szybkim krokiem wyszłam ze szkoły. Nie chciałam wracać nigdy do tego miejsca. Przyniosło ono mi jeden problem, z którym nie mogłam się uporać- Adam. Niektóre dziewczyny pragnęłyby być na moim miejscu i gdyby się dowiedziały zazdrościłyby mi romansu, ale nie należałam do takich osób. Chciałam znaleźć sobie chłopaka w moim wieku, w którym się zakocham, spędzę z nim cudowne chwile, bez ukrywania się i niepotrzebnych problemów. Jednak nie było mi to pisane. Zakochałam się w nauczycielu od biologii. 
          Postanowiłam iść do parku. Pragnęłam wszystko jeszcze raz przeanalizować. Gdy usiadłam na wygodnej ławce i spojrzałam w lewą stronę, zauważyłam wpatrującego się we mnie mężczyznę. Przyjrzałam się mu dokładniej i zamarłam. Otóż był to Adam. Szybko odwróciłam głowę.

~~Świetnie. Chciałam sobie przemyśleć kilka spraw, ale oczywiście musiał napatoczyć się nie kto inny, jak Adam. Genialnie, po prostu genialnie…~~

Zdecydowałam się uciec do domu. Wstałam z drewnianej, zielonej ławki i kierowałam się ku domowi. Musiałam iść dłuższą drogą, ponieważ gdybym wybrała krótszą, nieuniknione byłoby przejście obok niego. Włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam muzyki na cały regulator. Zależało mi na zagłuszeniu swoich myśli. Chciałam zapomnieć o nauczycielu, ale nie mogłam. Z rozmyślań wyrwało mnie nagłe szarpnięcie. Bardzo się wystraszyłam i od razu się odwróciłam. Nie spoglądając na napastnika, chciałam go uderzyć, ale złapał moją rękę. Spojrzałam w górę. Zobaczyłam stojącego przede mną Adama.
  • Przepraszam, że Cię wystraszyłem. Wołałem, lecz nie reagowałaś. Muszę z Tobą porozmawiać.
  • Spokojnie, nic się stało. Mogłam po prostu nie słuchać zbyt głośno muzyki.- powiedziałam, lekko się uśmiechając- Więc o co chodzi?- zapytałam, ale dobrze wiedziałam, jaki chce podjąć temat.
  • Aniu, chciałem Cię przeprosić za moje postępowanie. Nie zachowałem się rozsądnie. Wiedz, że Cię kocham, ale jeżeli nie czujesz tego samego, dam Ci spokój.- mówił smutny.
Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Dużo myślałam nad tym i postanowiłam swoją decyzję wcielić w życie.
  •  Ja też powinnam Cię przeprosić. Gdy wyznałeś mi swoje uczucia, nie wiedziałam, co robić. Musiałam wszystko przemyśleć. Teraz już dobrze wiem, że Cię kocham i nie mogę żyć bez Ciebie.- wypowiadałam się patrząc mu prosto w oczy. Tańczyły w nich iskierki.
  • Boże, jak ja się cieszę, Skarbie- powiedział uradowany. Nigdy nie wiedziałam go w takim stanie.- Chciałbym Cię pocałować, ale niestety tutaj nie mogę. Przyjdź do mnie dzisiaj o 19:00.
  • Dobrze, na pewno przyjdę.- odpowiedziałam radośnie.-  Przepraszam, lecz muszę już iść. Koleżanka ma przynieść mi notatki.
  • To idź. Już nie mogę się doczekać dzisiejszego spotkania.- mówił z uśmiechem na twarzy.
  • Ja też.Pa
  • Pa, Skarbie.
Nie mogłam uwierzyć w to, że związałam się z nauczycielem. Cieszyłam się bardzo, ponieważ byłam z sobą, którą kochałam, ale bałam się konsekwencji. Jednak uważałam, że gdybym nie spróbowała, żałowałabym tego do końca życia. Szczęśliwa poszłam do domu.


niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział VII

     Stanęłam przed nim. W mgnieniu oka odwrócił głowę w moją stronę. Spojrzał na mnie swoim hipnotyzującym wzrokiem, od którego nie mogłam się oderwać. Rozpoczął rozmowę.
  • Witaj Aniu. Nie wiesz jak się cieszę, że przyszłaś. Musimy porozmawiać. Myślę, iż to nieodpowiednie miejsce, więc czy możemy pojechać do mnie?- spytał.
  • Dobrze.- odpowiedziałam z nutą niepewności, której na szczęście chyba nie wyczuł.
Skierowaliśmy się w stronę jego samochodu. Była to Dacia Sandero Stepway. Od razu mi się spodobał. Otworzył mi drzwi i wpuścił do środka. Po krótkiej chwili byliśmy już w drodze do jego mieszkania. W czasie jej panowała niezręczna cisza, której nikt nie miał odwagi przerwać. Spoglądaliśmy tylko na siebie ukradkiem. 5 minut później samochód stanął przed blokiem.
  • Już jesteśmy- powiedział uśmiechając się lekko.
  • Ok.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w kierunku lokalu. Był on na ostatnim piętrze, czyli na czwartym. Ciężko było mi wejść, ponieważ przecież niedawno wyszłam ze szpitala, ale dałam sobie radę. Bardzo się denerwowałam, lecz starałam się nie dać tego po sobie poznać. Nawet nie wiem, kiedy już siedziałam na kanapie w salonie i czekałam na herbatę. Mieszkanie nie było za duże, ale bardzo ładne. Kuchnia połączona z salonem, urządzona w nowoczesnym stylu, pokój i łazienka. Po paru chwilach pojawił się pan Roztocki z napojami.
  • Wiem, że zaskoczyłem Cię tym wyznaniem, ale nie mogłem już tego skrywać. Chciałbym, abyśmy zostali parą.- starał się mówić to spokojnie, ale nie udawało mu się to. Mowa ciała zdradzała zdenerwowanie.
  • Nie wyobrażam sobie tego. Pan jest moim nauczycielem. Gdyby wszystko się wydało mielibyśmy duże problemy.
  • Po pierwsze jesteśmy na ty, a po drugie będziemy uważać i nikt się nie dowie. W szkole będę traktował Cię normalnie.- mówił ze zdeterminowaniem.
  • Trochę dziwnie mi mówić do nauczyciela po imieniu, ale ok. Myślę, że nie powinniśmy ryzykować. Jeżeli nasz romans wyjdzie na światło dzienne, możesz stracić pracę, a mnie wyrzucą ze szkoły lub jak nie zrobią tego, będą traktować jako ofiarę nauczyciela- pedofila.- mówiłam obracając szklankę z ciepłą herbatą.- Mamy po prostu dużo do stracenia…
  • Wiem, ale chcę spróbować i mam nadzieję, że ty też- Wcześniej siedząc na przeciwko mnie, wstał i kucnął przy mnie. Złapał mnie za ręce.- Zaryzykujmy. Czuję, iż jesteś miłością mojego życia.
Łzy napłynęły mi do oczy. Przybliżył swoją dłoń do mojego policzka i starł je. Już kompletnie nie wiedziałam, co zrobić. Podjęłam decyzję. Nie wiedziałam, czy będzie ona słuszna, ale musiałam jakąś podjąć.
  • Adam, nie zrozum mnie źle, nie jesteś mi obojętny, ale boję się konsekwencji, które nas dopadną, gdy wszystko wyjdzie na jaw. Nie łudźmy się, prędzej czy później całość ujrzy światło dzienne. Przepraszam. Nie możemy być razem. Muszę już iść. Moja mama będzie się niepokoić.
Ruszyłam w kierunku drzwi, lecz nagle Adam złapał mnie i odwrócił w swoim kierunku. Byliśmy bardzo blisko siebie. Stykaliśmy się nosami. Byłam przerażona tym, co może się za chwilę stać. Wiedziałam, iż mogę wtedy ulec pokusie. Adam zbliżył usta do moich i pocałował mnie. Pocałunek był bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny. Oddałam go. Trwało to krótką chwilę, ponieważ szybko otrzeźwiałam.
  • My nie możemy.- powiedziałam stanowczo- Przepraszam, ale na prawdę muszę już iść.
Wtedy wybiegłam z jego mieszkania. Krzyczał coś, lecz nie słuchałam. Na dworze padał zimny ulewny deszcz. Biegłam, ile miałam sił w nogach, nie patrząc pod nie. Było mi wszystko jedno. Wtedy uświadomiłam sobie, iż go kocham, ale nie mogłam pozwolić na to, by przeze mnie miał problemy. Mi zależało na nauce, lecz mogłabym pogodzić ją z Adamem. Jednak strach przed konsekwencjami zwyciężył. Wbiegając w ogromną kałużę, zmoczyłam sobie całe spodnie i buty. Przemoczona do suchej nitki i załamana, dotarłam do domu w mgnieniu oka. Zdjęłam przemoczone buty i ruszyłam w kierunku kuchni. Na szczęście nie było mojej mamy. Zostawiła kartkę, na której napisała, że poszła do Ewy (przyjaciółki). Następnie wyciągnęłam ulubiony sok z lodówki i napiłam się go. Po krótkiej chwili skierowałam się do pokoju. Zdjęłam mokre ubrania i przebrałam się w piżamę w kwiatki. Nie miałam siły się myć, więc zrezygnowałam z tej czynności. Umyłam tylko zęby i twarz, która była czerwona i opuchnięta od długiego płaczu. Oczy zawsze radosne stały się smutne, bez wyrazu. Nie chciałam przyglądać się temu widokowi nędzy i rozpaczy, więc szybko wyszłam z łazienki. Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć, ale nie zdołałam.

~~Jego usta były takie miękkie. Pocałunek delikatny, pełen uczucia. Chciałabym być z nim teraz, przytulać się, całować, lecz nie mogłam. Nie chcę zepsuć mu życia. Może później, gdyby wszystko ujrzało światło dzienne, miałby do mnie pretensje, czego bym nie zniosła. Ze mną nie może chodzić za rękę, pójść do restauracji, kina. Zasługuje na normalny związek. Niech znajdzie sobie kobietę w swoim wieku i niech żyje spokojnie i szczęśliwie.~~

Starłam się pocieszyć. Nie udało mi się, ponieważ uświadomiłam sobie jedną rzecz.
 
~~Jutro jest biologia. Wiem, iż powinnam się zachowywać normalnie, lecz chyba nie będę w stanie. Nie chcę w ogóle o tym myśleć…~~

Usnęłam. Nie miałam siły i chęci do życia. Przyśnił mi się koszmar i zalana potem zerwałam się z łóżka. Była godzina 3:00. Zaczęłam płakać. Zły sen o Adamie i o mnie. Wylewałam łzy przez dobre 15 minut. Na szczęście rodzicielka nie usłyszała mojego szlochania.  Postanowiłam pójść do kuchni. Starałam się być bardzo cicho, by nikogo nie obudzić. Dobrze mi to nawet wychodziło. Chciałam się napić wody, ale zobaczyłam leżący na blacie nóż kuchenny…

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział VI


            ~~O Jezu! Chyba się przesłyszałam! On wyznał mi miłość!? Co mam teraz zrobić? Anna, uspokój się!~~

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam, że nie jest mi obojętny, ale przecież był moim nauczycielem. Gdyby dowiedziano się o naszej miłości, mielibyśmy niebagatelne problemy. Zdrowy rozsądek mówił, abym nie plątała się w to. Jednak serce namawiało do wyznania prawdziwych uczuć.
  • Aniu, powiedz coś- prosił, patrząc na mnie swoim błagalnym wzrokiem.
Spojrzałam na niego. Czekał z niepokojem na moją reakcję, ale nie mogłam nic powiedzieć. Uratował mnie dzwonek na kolejną lekcję. Bez słowa skierowałam się ku wyjściu. Stanęłam przy drzwiach, nie odwracając się w jego stronę. Chciałam coś powiedzieć, lecz zrezygnowałam i wyszłam z sali. Wiedziałam, iż będę musiała z nim porozmawiać na ten temat, ale w tamtym momencie nie byłam w stanie.

~~Co się odwlecze, to nie uciecze- pomyślałam, kierując się w stronę pracowni matematycznej.   

Próbowałam się skupić na słowach wypowiadanych przez nauczycieli, lecz nie mogłam. Myśli uciekały do osoby Adama.

~~Może powinnam powiedzieć o swoich uczuciach? Nie, nie mogę. Jestem przecież rozsądna. Miłość nie jest mi potrzebna. Muszę się uczyć, a nie myśleć o błahostkach. Już wiem, co zrobię.~~

Lekcje dłużyły się niemiłosiernie, ale dobrnęły do końca, Na szczęście nie zostałam przyłapana na nieuważaniu. Wychodząc ze szkoły zauważyłam stojącego przy samochodzie Adama. Czułam na sobie jego wzrok. Spojrzałam na pana Roztockiego, ale szybko się odwróciłam i zaczęłam biec w kierunku domu. Miałam łzy w oczach.

  ~~Jutro wszystko wyjaśnię- pomyślałam.

Po chwili weszłam do domu i od razu położyłam się w swoim pokoju. Nie byłam głodna, nie chciało mi się odrabiać lekcji. Jednak chcąc nie chcąc musiałam się przełamać i zrobić prace domowe. Zajęło mi to wyjątkowo dużo czasu, ponieważ w ogóle nie mogłam się skupić.

~~Dobrze, że mam ten czas ochronny- uśmiechnęłam się lekko.

·     Nie chce mi się uczyć. Zrobiłam lekcje i większość umiem- powiedziałam na głos.

Położyłam się na łóżku. Byłam rozbita. Aby ciągle o nim nie myśleć, wzięłam tablet i włączyłam facebook’a. Miałam jedną wiadomość. Gdy zobaczyłam, od kogo, przeszedł mnie dreszcz.. Była ona otóż od Adama.

Witaj Aniu! Musimy koniecznie porozmawiać. Spotkajmy się dzisiaj o 19:00 w parku niedaleko Twojego domu. Mam nadzieję, że przyjdziesz. :)

~~Skąd zna mój adres? No pewnie. Dziennik. Super. Jeszcze się zachciało spotkania dzisiaj. Po prostu genialnie.~~

Byłam zła, ale zdecydowałam się pójść. Miałam półtorej godziny czasu, więc posiedziałam trochę na tym portalu. Obejrzałam jego profil.

~~Założył go trzy godziny temu. Dziwny zbieg okoliczności…- pomyślałam.

Bardzo się denerwowałam. Nie wiedziałam, czy decyzja jaką podjęłam była dobra. Jednak chciałam mieć wszystko za sobą. Czas do spotkania upływał nieubłagalnie. Postanowiłam nie zmieniać swojego stroju. Po chwili wyszłam z domu. Cała drżałam. Czułam motylki w brzuchu. Serce biło jak szalone. Gdy doszłam do parku, zauważyłam siedzącego na ławce mężczyznę. Wiedziałam, że to on. Oddychając głęboko, szybkim krokiem podeszłam do niego…